W pośpiechu wciągnęłam bluzkę i nagle poczułam okropny ból przeszywający całe moje ciało. No tak,zapomniałam o kolczyku w karku. Odwróciłam się do lustra plecami i zobaczyłam krew spływającą po plecach. Świetnie,bo ja akurat mam czas,żeby bawić się w pielęgniarkę - pomyślałam zirytowana. Ubrałam inną bluzkę - z odkrytymi plecami i zbiegłam po schodach do Maddie,która robiła naleśniki z nutellą. Moje ulubione,jednak nie miałam zamiaru ich jeść,przecież Vie potrzebuje mnie teraz. Maddie na mój widok stanęła jak wryta i zaczęła krzyczeć:
- Co Ci się stało?!Boże,mówiłam,że to świństwo,pewnie jeszcze cierpisz z bólu!
|
Maddie. |
- Spokojnie Madds. Po prostu zaczepiłam o niego zakładając bluzkę. Proszę zrób mi opatrunek czy coś w tym stylu,bo zaraz wychodzę.
- Gdzie Ty idziesz?-spytała otwierając małą szafkę i wyjmując apteczkę. - Usiądź - rozkazała. Usiadłam,po czym powiedziałam:
- Jadę do koleżanki,Vivien. Powiedz Adamowi,że będę u Bertiego. Będzie wiedział,gdzie mnie szukać,bo oni są rodzeństwem,więc...auć - powiedziałam,bo środek odkarzający bardzo szczypał.
- Dobra,ale mam nadzieję,że zjesz coś przed wyjściem? - spytała nieco uspokojona.
- No właśnie nie za bardzo mam czas,muszę już wychodzić,a jeszcze nie ubrałam się do końca. - powiedziałam z zaniepokojeniem.
- To włożę Ci trochę owoców do pojemniczka. A co Ty taka nie spokojna? - zapytała nieco zbita z tropu.
- Nie wiem,ostatnio Vie dziwnie się zachowuje - wybrnęłam z sytuacji,bo nie chciało mi się wszystkiego jej tłumaczyć,po za tym nie miałam czasu. Podziękowałam Maddie za opatrunek całusem w policzek i poleciałam do pokoju ubrać się i spiąć włosy. Po 10 minutach byłam już w drodze. Stałam teraz przed domem Vivien i Bertiego. Kliknęłam palcem na guziczek znajdujący się na płocie otaczającym dom. Niemal natychmiast usłyszałam głos blondyna :
- Taak?
- No cześć,tu Em. Jest Vivien?
- Jest,już Cię wpuszczam.
Weszłam do ogródka dziwnie ostrożnie. Zerknęłam na drzwi,które po chwili rozchyliły się i z głębi domu wyszła Vie. Podbiegłam do niej i ją przytuliłam.
- Co się stało?Przepraszam,że tak późno jestem,ale wieczorem nie mogłam do Ciebie pójść...byłam zajęta czymś innym - powiedziałam niepewnie.
- Spokojnie,nic się nie stało. Nie mów tak głośno,chodź do mojego pokoju,tam porozmawiamy - powiedziała zdołowanym i zrezygrowanym głosem. Czego ona się boi? - pomyślałam roztargniona. Weszłyśmy do jej sypialni. Stanęłam w progu pokoju i zaniemówiłam.
- Śliczny pokój!Taki dla księżniczki. - powiedziałam uśmiechając się szeroko.
- Dzięki,sama urządzałam - odparła z wymuszonym uśmiechem. Usiadłyśmy na łóżku naprzeciwko siebie.
- Dobra,mów o co chodzi. Czemu mnie tak straszysz?-zapytałam.
- Nie straszę,po prostu nie mam siły czasami...rodzice w ogóle się mną nie interesują. Nie mają dla mnie czasu,a jak już go znajdą,to przeznaczają go na krytykowanie mnie... - łza spłynęła jej po bladym policzku. Przytuliłam ją,po czym kontynuowała - Faworyzują moją młodszą siostrę, Briony (czyt. Brajoni),która ma dopiero 9 lat,a już była na kilku okładkach magazynów dla dziewczynek,cały czas jest na diecie i cholernie dba o swój wygląd. Narzekają,że ja nic nie robię,nie mam żadnych ambicji życiowych,a co oni mogą wiedzieć skoro się mną nie interesują?Mają mnie za przeproszeniem w dupie,bo cały czas kochana Bri,tylko ona się liczy,bo ja jestem nikim. Jeszcze gówniara na mnie skarży non-stop. Mam już dość tego życia,serio.
- Nie wiem co powiedzieć,nawet nie wiedziałam,że masz siostrę... Miej ich w dupie,wyjedź gdzieś!Wyjedźmy gdzieś razem,co Ty na to ? -zapytałam entuzjastycznie.
- No ale gdzie? Będą mnie szukać i zgrywać opiekuńczych rodziców.. - odpowiedziała Vivien zawiedziona. Usiadłam na kolanach i złapałam ją za rękę.
|
Briony |
- Poradzimy sobie! - powiedziałam przekonująco z uśmiechem. Młoda odwzajemniła uśmiech,ale po chwili jej mina zrzedła.
- Ale..co z Adamem i Bertiem? - zapytała.
- Wyjedziemy z nimi,co?Bertie pewnie też chce odpocząć od rodziców i wyrwać jakieś laski - powiedziałam śmiejąc się. - A Madds mogę powiedzieć,że jedziemy na...biwak!No właśnie,co Ty na to,żebyśmy pojechali nad jezioro i spali pod namiotem? - spytałam ekscytując się.
- Dobry pomysł!Myślę,że Bertie nie będzie miał nic przeciwko,chociaż zobaczymy. Mu też powiem,że chcę wyjechać na biwak,ale nie mówiąc rodzicom. Czekaj,zawołam go. - oznajmiła wstając z łóżka i kierując się do drzwi. Otworzyła je i krzyknęła "BERTIE!Chodź tu na chwilę!" . Weszła do pokoju i usiadła na swoje miejsce,a po chwili do pokoju wszedł jej uroczy brat. Klapnął na fotel z głośnym westchnięciem.
- Co chcesz? - zapytał niby od niechcenia.
- Chciałabym,wiesz zapytać się Ciebie,co myślisz o kilkudniowym biwaku o którym nie wiedzieliby rodzice?Hmm? - odparła Vivien.
- Vie,posłuchaj,co Ty kombinujesz?Chcesz uciec? - spytał . Siedziałam bez słowa wpatrując się to na niego,to na nią. Oboje byli śliczni.
- Nie w tym sensie,Boże...Emiko,wytłumacz mu to,bo on mnie nie rozumie - powiedziała rezygnującym tonem.
|
Bertie |
- Chodzi o to,że Twoja siostra ma dość rodziców i chce od nich odpocząć,rozumiesz?Nie muszą nic wiedzieć,po za tym jest też ciekawa jak zareagują. - wytłumaczyłam spokojnie. Chłopak spojrzał na mnie i po chwili się uśmiechnął.
- Trzeba było tak od razu! - rzekł. - Zgadzam się,ale z kim mamy jechać?
- Z Emiko i Adamem,jeśli chcesz weź kogoś,ja też chyba kogoś wezmę - odpowiedziała Vie. Razem z Bertiem spojrzeliśmy się na nią pytającym wzrokiem. - No chodziło mi o Carly albo o Mika.
- O Mike'a?! Żartujesz chyba?Nie chcę palenia jointów ,chcę odpocząć. Po ostatniej imprezie mam ich dosyć... - powiedział blondyn zdegustowany. Postanowiłam,że nie będę wnikać.
- Ej,weźmy wtedy Carly. Ona jest spoko,a jakbyśmy wzięły 3 chłopaków i 3 dziewczyny to byśmy parami chodzili. Bez sensu,mamy przecież wypocząć wspólnie,jakoś się zintegrować - podsumowałam. Rodzeństwo spojrzało na mnie z podziwem.
- No dobra,czyli ja biorę Carly,a Ty,Bertie kogo bierzesz? - zapytała 14-latka.
- Nie wiem,myślałem nad Dominicem. Mój przyjaciel w końcu. - odparł bez emocji blondyn.
- Jak dla mnie okej,a dla Ciebie,Em?
- Też ok,Dom wydaje się być fajnym kolesiem - odpowiedziałam.
|
Dominic. |
Rozmawialiśmy tak jeszcze chwilę,dopracowując szczegóły wyprawy. Ustaliliśmy,że wyjeżdżamy jutro,na 5 dni. Wyruszaliśmy o 5:00 , więc musiałam zbierać się do domu,bo była 13,a musiałam jeszcze poinformować o wszystkim Adama i spakować ciuchy i jedzenie. Wyszłam z domu Vivien i Bertiego żegnając ich całusem w policzek. Doszłam do villi Maddie,beznamiętnie weszłam do pokoju,gdzie Adam siedział na łóżku przy laptopie. Rzuciłam torbę,wyjęłam z niej owoce,które dostałam na śniadanie i usiadłam obok mojego chłopaka.
- Co tam porabiasz? - zapytałam całując go w policzek.
- Przeglądam sobie stronki i w ogóle. - odparł bez większego entuzjazmu.
- Co Ty,znowu focha masz? - zapytałam przewracając oczyma.
- Nie ,ale mogłaś mnie obudzić jak wychodziłaś.
- Ale to była nagła sytuacja,po za tym ty tak słodko spałeś! - powiedziałam obdarowując go kolejnym całusem.
- Ty jesteś słodsza,moja truskaweczko. Co my wczoraj odwaliliśmy?Czy mi się to tylko śniło? - zapytał rumieniąc się.
- No wiesz,zależy co - odparłam zalotnie.
- Wiesz chyba o co mi chodzi.
- Możliwe... - odpowiedziałam z zadziornym uśmiechem. Nie chciałam o tym gadać.
- Nie lubię gadać na takie tematy,no ale wiesz... ja gumek nie miałem a Ty chyba też nie..no i ten...e... - powiedział Adam czerwieniąc się. Jego cera przypominała teraz kolor cegły lub jak kto woli - buraka.
- Oj tam nie będę w ciąży,w ogóle o czym my gadamy. To się nie powtórzy...w sensie bez zabezpieczenia - dodałam szybko. Chłopak nieco rozluźnił się. Zaczęłam mu tłumaczyć,dlaczego tak nagle wyszłam z domu i opowiadać mu o moich planach co do biwaku. To było dziwne,ale od razu się zgodził.
- Może być fajnie - oznajmił.
- Taaak,ale mamy odpocząć i się zintegrować,czyli żadnych papierosów,skrętów i alkoholu. Zrozumiano? - zapytałam grożąc mu palcem.
- Dobrze mamo! - odpowiedział uśmiechając się i cmokając mnie w usta.
***
Około 17-tej Maddie już wiedziała o naszych planach i bez wahania się zgodziła. Nawet nie pytała,na ile jedziemy,tylko od razu była ciekawa,co zrobić nam do jedzenia. W jakiś sposób była podobna do Nialla - kochała jedzenie tak samo,jak on.
Zostawiłam Madeleine w kuchni i razem z Adamem poszłam do pokoju. Spakowaliśmy się i położyliśmy się spać. Co prawda,była dopiero 20,ale przecież mamy wstać o 5.
***
|
Aaron |
Następnego dnia ledwo co wstałam,bo do 1:00 gadałam z Adamem,a potem nie mogłam zasnąć. Wzięłam szybki prysznic,doprowadziłam swoje ledwo żywe włosy do porządku i obudziłam mojego skarba. Wstał chwiejąc się,a pierwsze co to pocałował mnie. To słodkie,ledwo się obudził,a już jest taki kochany. Od razu humor mi się poprawił. Była 4:30. Powinniśmy już wychodzić. Zjedliśmy w pośpiechu śniadanie i wyszliśmy. Doszliśmy na umówione miejsce równo o 5. Samochodem czekali już Bertie,Dom,Carly i Vie. Carly załatwiła transport od swojego brata -Aarona. Z czego się dowiedziałam,ma on 21 lat i jest modelem. Muszę przyznać,że jest całkiem niezły,ale mimo wszystko pozostawałam przy moim kochanym Adasiu. Jechaliśmy już 15 minut,rozmawiając żywo i komentując widoki. Zastanawiałam się,czy Aaron jedzie pod namiot z nami? Nie zadawałam pytań,bo jednak byłam trochę onieśmielona jego towarzystwem. Do tego tak szarmancko się uśmiechał.
Dojechaliśmy na miejsce ok.6 . Widoki były naprawdę inspirujące - świetny las i czyste,ogromne jezioro. Aż prosiło się o zdjęcia. Pierwsze co to wyjęłam mojego IPhone'a i zrobiłam sobie zdjęcie z Adamem na tle jeziora. Chciałam je dodać na twittera,ale...no tak,przecież przez 5 dni nie będę miała dostępu do internetu. Świetnie. Ogarnęliśmy wszystko i przy pomocy Aarona rozłożyliśmy namiot. W końcu zdobyłam się na odwagę i zapytałam:
- Też zostajesz tutaj,z nami?
- Nie,ale będę tu przyjeżdżać po planie zdjęciowym,bo jak wiesz,jestem modelem i teraz mam dużo pracy....Będę tu z wami siedział,jeśli nie macie nic przeciwko. Czasem mam dosyć tego całego świata mody.
- Rozumiem. - odparłam uśmiechając się miło. Ułożyliśmy wszystkie rzeczy w namiocie i siedzieliśmy teraz w siódemkę w środku niego. Aaron oznajmił,że musi już lecieć,bo zaraz musi być na planie zdjęciowym. Zostaliśmy tylko my - ja,Dominic,Adam,Bertie,Carly i Vivien. Zerknęłam co Maddie dała mi do jedzenia. No tak,babeczki. Roześmiałam się głośno. Wszyscy spojrzeli na mnie pytająco.
- Sorry,ale Madds znowu dała mi babeczki. Ona chyba je uwielbia.
Wybuchnęliśmy śmiechem i zaczęliśmy się nimi zajadać,były świetne. Po "śniadaniu" wyszliśmy z namiotu i poprzechadzaliśmy się po okolicy. Vivien cały czas panikowała,że rodzice nas znajdą. Ona na serio czasami była dziwna,ale nie zwracałam na to uwagi. Uwielbiałam ją mimo wszystko. Chłopcy zbierali teraz drzewo na ognisko,a ja razem z Carly i Vie uciekałyśmy przed mrówkami. Wstrętne stworzenia,podobnie jak pająki i inne insekty. W końcu wyszliśmy z "puszczy" i usiedliśmy w namiocie. Adam i Bertie rozpalali ognisko,a Dom siedział razem z nami w namiocie.
- Chcę zapalić,dajcie mi fajki,boże...nie wytrzymam - powiedział nie mogąc wytrzymać głodu nikotynowego.
- Jejku,to tylko 5 dni..wytrzymasz...-odparła Carly.
- Carly,jaja se robisz?!Dla mnie dzień bez papierosa jest kur*a nie możliwy! Co ty możesz wiedzieć o papierosach?! - wykrzyczał. Dziewczyna spoglądała na niego z pogardą.
- Dobra,uspokójcie się. Może powiedzmy Aaronowi,żeby przywiózł Ci jutro fajki,co? - powiedziałam,żeby uspokoić Dominica,jednak to nie podziałało.
- Mam czekać do jutra?Żarty sobie robisz!Idę do sklepu,choćby nie wiem,gdzie był.
- Boże nie rób problemu,to miał być wypoczynek dla nas,nie denerwuj nas - wyparowała Vivien.
- Zamknij się smarkulo. Może lepiej będzie,jak stąd wyjadę? - odpowiedział prowokująco.
- ZAMKNĄĆ RYJE! Dostaniesz te fajki,ale się nie kłóćmy,ludzie! - wykrzyczałam nie mogąc tego dłużej słuchać. W tym momencie otworzyło się wejście do namiotu i wszedł Bertie.
- Co tu się do cholery dzieje?Słychać was na drugim końcu jeziora... - rzekł przewracając oczyma.
- Już nic. - odpowiedziałam.Bertie spojrzał na mnie z niedowierzaniem i wyszedł z namiotu.
***
Zjedliśmy kiełbaski nad ogniskiem i minęło nam tak do 16. Vie oznajmiła,że chce się wykąpać w jeziorze. Nikt nie inny nie miał ochoty na kąpiel,więc poszła sama. Siedzieliśmy nad brzegiem i rozmawialiśmy. Rozejrzałam się dookoła szukając jej wzrokiem. Nigdzie jej nie widziałam. Wpadłam w panikę.
|
Vivien |
- Gdzie jest Vie?Nie widzę jej,mój boże...gdzie ona jest? - wstałam i zaczęłam się rozglądać jeszcze raz. Pozostali wstali i również zaczęli się rozglądać. Chłopcy rzucili się do jeziora i zaczęli wołać jej imię . Stałam z Carly nad brzegiem ze łzami w oczach.
Mój Boże,a jeśli jej się coś stało? - myślałam. Patrzyłam w jezioro,widziałam Adama i Dominica płynących w przeciwne strony. Bertie nurkował. Nagle dostrzegłam,że Bertie wychodzi z Vie na ramionach. Łzy spływały mu po policzkach. Razem z Carly wybuchnęłyśmy płaczem. Co jej jest?Ona nie żyje?To nie możliwe... Bertie bezwładnie położył swoją siostrę na trawie.
- Ona...boże...ona nie żyje,nie oddycha ! - powiedział wybuchając płaczem. Adam stał za mną i obejmował mnie ze smutną miną. Dominic podbiegł do niej i się nad nią nachylił. Jego łzy kapały na jej twarz.
- VIVIEN!SŁYSZYSZ MNIE?! Mała,nie rób mi tego..... - krzyczał . Czyżby się w niej zakochał?Teraz było to nieistotne. Siedzieliśmy wokół niej płacząc. Nagle młoda wykrztusiła wodę z płuc i gwałtownie usiadła. Byliśmy w szoku. Dominic aż podskoczył i przytulił ją.
- Co Ty robisz? - spytała patrząc się na niego zdziwiona.
- Jejku Ty żyjesz! - odpowiedział ściskając ją jeszcze mocniej. Nie mogliśmy w to uwierzyć,ponownie rozpłakałam się,ale tym razem ze szczęścia. Objęłam ją ,a ona nadal nie rozumiała o co nam chodzi i przyglądała się nam z rozkojarzonym wyrazem twarzy.
- Vivien,kochana! - krzyknął radośnie Bertie tuląc ją . - Przecież Ty nie żyłaś!Mój Boże...odżyłaś po prostu!
|
Emiko. |
- Może mi to do cholery wytłumaczyć ?-zapytała Vie już nie mogąc wytrzymać.
- Poszłaś pływać i nagle straciliśmy Cię z pola widzenia. Bertie "wyłowił" Cię i okazało się,że nie oddychasz. Straciliśmy już nadzieję,ale w końcu...odkrztusiłaś wodę z płuc - powiedziałam dość szybko i niewyraźnie.
- Jezu,wy tępaki,mogliście zrobić mi sztuczne oddychanie,to bym szybciej "odżyła" - odparła gestykulując Vivien. Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. Zapowiadał się przyjemny biwak.
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
No i jak,podoba Wam się ?:)
Trochę długi wyszedł,ale co tam . Lubicie długie rozdziały czy wolicie krótsze?:)
Macie jakąś ulubioną postać z tego opowiadania,której mogę rozwinąć wątek? :)
Monika xo